wtorek, 23 lutego 2016

#09 "...Kiedy znajdywała się bliżej mnie..."

**Amelia**
Po przywitaniu się ze zgrabną blondynką ruszyłam w stronę wielkich drzwi za którymi zginął Pietro. Ta cała sytuacja była tak dziwna, że miałam ochotę się śmiać. Martwiłam się jednak strasznie o moich przyjaciół. Przecież uhm, muszę z nimi być, nie mogę ich tak zostawić. Zwłaszcza Oliwii.
- Prze-e-praszam? - speszyłam się wchodząc do pomieszczenia wypełnionego dziwnymi naukowcami w białych kombinezonach. Zza ich pleców wyszedł Pietro, był ich szefem. Na pewno. Banda białych ludzi od razu wróciła do pracy.
 - Ooo, kochana, jesteś mądrą dziewczynką, zapraszam do mojego gabinetu. - uśmieszek nie schodził mu z twarzy, a ręką pokierował mnie do kolejnych drzwi. Niepewnie się tam skierowałam.
- Proszę, proszę siadaj. - tą samą ręką wskazał mi miejsce na przeciwko siebie.
Był to duży pokoik, sterylnie urządzony w biel i czerń. Pod ścianą stało szerokie biurko na którego środku znajdował się najwyższej klasy komputer. Jak na te czasy to nieźle wam powiem. Stos papierów i różnych teczek ułożony był w idealny kwadrat. Tak, że żadna krawędź nie wystawała poza swoje miejsce. Małe, białe szafki ustawione wzdłuż drugiej ściany idealnie kontrastowały się z czarnym kominkiem ogrzewającym to miejsce. Dobrze że miałam na sobie tylko białą bokserkę, oraz moro szorty, które idealnie nadawały się na przebywanie w tej dziwnej instytucji. Zagryzłam wargę widząc, że nic nie mówię tylko wścibsko rozglądam się po gabinecie. Tak w sumie, to był urządzony tak jak lubię. Spojrzałam na twarz Pietra, który gestem dał mi znać, że mogę usiąść. Wygodnie usadowiłam się na czarnym fotelu na przeciwko chłopaka.
- Więc... O czym chcesz rozmawiać? - położył łokcie na stół opierając twarz na dłoniach.
- Noo.. Może o tym kiedy mnie w końcu wypuścicie? - z lekkim poirytowaniem uniosłam głos.
- Noo... Może nigdy? - odpowiedział pytaniem naśladując mnie.
- Słuchaj gościu, moja jednostka tam na mnie czeka, i jeśli Cię to kuźwa interesuje martwią się o mnie! - irytował mnie. Strasznie. Wstałam z fotela wykrzykując te i dość brzydkie słowa w jego stronę. Jak na skinienie jego walonego palca w drzwiach pojawiła się ochrona. Tsaa od wieków obraz ochrony się nie zmienia. Dwóch łysych grubasów podniosło mnie do góry tylko za ramiona. Na nic zdawało się moje szarpanie i okładanie ich nogami po biodrach.
- Teraz pracujesz dla mnie. Tworzę nową najsilniejszą jednostkę. Nie wymkniesz się stąd tak łatwo. -powiedział Pietro szepcząc mi to niemal do ucha. Moja dolna warga opadła słysząc odpowiedź na moje poprzednie pytanie. Nie wiedziałam, że jest takim skurwysynem. Myślałam że chcą w inny sposób walczyć z apokalipsą. Nie wierzę...

**Filip**
Przytulałem Oliwię już od dobrych kilku minut. Nie sądziłem, że kiedyś ulegnę moim uczuciom. Już teraz wiedziałem, że tak cholernie mi na niej zależy. Delikatnie puściłem jej talię, ale tylko po to aby przenieść moje dłonie na jej policzki. Byłem o kilka centymetrów wyższy więc bez problemu oparłem swoje czoło o jej. Założyłem kosmyk jej blond włosów za ucho uśmiechając się przy tym szeroko. Odwzajemniła go, jednak ja szybko złączyłem nasze usta w pocałunku. Gdyby ktoś jeszze wczoraj mi powiedział, że w tych czasach będę stał na środku pokoju i lizał się z jakąś dziewczyną chyba bym go wyśmiał. Ale to nie moja wina, że przy jej niewinności i bezradności się rozpływam, a kiedy jest bliżej zapominam o tych wszystkich problemach i czuję się jak jeszcze przed  apokalipsą. Wracam do czasów kiedy byłem normalnym nastolatkiem. Z pełną rodziną, chodzącym do szkoły. Nie, nie myślę o tym teraz.
Czując jak Oliwia odwzajemniła mój pocałunek wcale tego nie przerwałem. Kontynuowałem tę chwilę, posyłając w stronę blondynki coraz bardziej namiętne pocałunki. Nie odrywając od siebie ust, podniosłem dziewczyną, łapiąc ją za uda. Natrafiając na ścianę, oparłem Oliwię o nią plecami, cały czas trzymając ją na nogi, namiętnie ją całując. Zaczęło robić się coraz bardziej gorąco. Przycisnąłem dziewczynę moim ciałem do ściany, odrywając ręce od jej nóg. Oderwałem swoje usta tylko na chwilkę, unosząc ręce do góry. Blondynka pomogła mi rozprawić się z moją koszulką rzucając ją na szafkę obok nas. Uśmiechnęliśmy się lekko, zaraz znowu łącząc nasze usta w gorących pocałunkach. Nie myślałem racjonalnie o tym co teraz robimy, zupełnie zapomniałem o grasującym za drzwiami zombie, o tym że zaraz może wparować tutaj reszta ekipy. Przez cały ten czas od kiedy tylko lepiej poznałem Oliwię myślałem że wybuchnę, kiedy znajdywała się bliżej mnie. Nie mogłem zmarnować takiej okazji, moje serce nakazywało mi to robić. Zjechałem pocałunkami na jej szyję, odpinając sprawnie guziki od jej białej, lekko ubrudzonej koszulki.
- Kurwa... - uśmiechnąłem się do siebie słysząc te słowa z tak niewinnych ust, zaraz się do nich przyklejając. Czułem jej przyspieszony oddech, kiedy oderwałem się na chwilkę aby zrucić z niej koszulkę. Byłem tak bardzo szczęśliwy, że mimo ostatnich dni i tego jakim jestem debilem, ona mi w pełni zaufała i postanowiła pozwolić mi na takie kroki. Sprawnie podniosłem dziewczynę przenosząc się z nią na łóżko. Położyłem ją pod sobą, zjeżdżając pocałunkami przez szyję na jej dekolt. Wsunąłem ręce pod jej plecy docierając  do zapięcia jej stanika. W tym samym czasie drzwi od pokoju otworzyły się. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni, zauważając w drzwiach Jaśka.
- Umm.. Ehh.. Uuu.. Zbierajcie się, kolonia zombie jest coraz bliżej chatki. - zupełnie speszony chłopak zniknął szybko za drzwiami. Poderwałem się do góry unikając wzroku Oliwii. Szybko znalazłem swoją koszulkę zakładając ją i wybiegając z pokoju. Było mi trochę wstyd, jednak byłem tak szczęśliwy że między nami w końcu coś się stało. Wracając jednak do szarej, zjebanej rzeczywistości wróciły też te wszystkie problemy, Sytuacja jaka przed chwilą miała miejsce, dodawała mi jednak otuchy. Kiedy wiesz, że masz przy sobie kogoś kogo darzysz uczuciem jesteś najszczęśliwszą osoba na świecie.
Wychodząc na dwór, biorąc głęboki wdech i myśląc o tym wszystkim, uśmiechnąłem się do siebie czekając na Oliwię. Widząc ją w progu, stanąłem z nią znów oko w oko. Zjechałem oczami na jej szyję, na której widniała czerwona, świeża malinka. Zabrałem się za zapinanie guzików jej koszulki, o których chyba zapomniała. Uśmiechnąłem się do niej, łącząc nasze usta w pocałunku. Ostatnim na najbliższy czas.


----
Bez komentarza, ani słowa wyjaśnienia.
Pozdrawiam mojego miśka.


2 komentarze:

  1. JAAAAA! CZEMU?! CZEMU MI TO ROBISZ?! ;P
    Ale Jan uratował sytuację, dzięki Jan! :)
    Wiesz co... bo ja tak strasznie kocham to opko i sprwiłaś mi taką radość nowym rozdziałem... ale co jeśli następny będzie za rok? Mila, JA MUSZĘ MIEĆ STAŁY DOSTĘP DO NOWYCH ROZDZIAŁÓW TEGO OPOWIADANIA! JA JESTEM UZALEŻNIONA! JA CHCĘ WALCZYĆ Z ZOMBIE! CHCĘ WIEDZIEĆ CO TO ZA MEGA ODDZIAŁ DO WALKI! CHCĘ WIEDZIEĆ CO SIĘ BĘDZIE DZIAŁO Z AMELIĄ! I Z RESZTĄ! I CHOLERA, CHCE ŻEBY FILIPA ZABIŁO! ALBO ŻEBY SIĘ PRZYNAJMNIEJ ODPIERWIASTKOWAŁ OD OLIWII! Ej, nie wytrzymam, chcę więcej tak bardzo!:(
    W ogóle skąd oni mają taki nowoczesny sprzęt... znaczy... muszą być naprawdę nieźli, skoro potrafią nie tylko dobrze wszystko ukryć, ale najwyraźniej także udoskonalać, może tworzyć... I okej, dobra, W PORZĄDKU przyznaję, że podczas czytania temperatura w pokoju mogła ODROBINKĘ wzrosnąć w dziwny sposób...
    Kocham Cię, miśku! Mordeczko Ty moja! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu nie ma jeszcze nowych rozdziałów ;'( ? Proszę, wróć.

    OdpowiedzUsuń